sobota, 7 grudnia 2019

1. Wilk morski

Cześć... Tu ja, Riley. Nie wiem, jak wyjaśnić Wam około trzyletnią nieobecność. Uprzedzając pytanie: nie, nie zrezygnowałam z modeli. Nie w sensie całkowitym. Może i nie wyjmowałam ich z pudełka przez ten cały czas, ale nigdy o nich nie zapomniałam. Bo nie zapomina się o pasji... Prawda? Na moje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że naprawdę sporo się u mnie przez ten czas działo. Czy wracam? To pytanie niestety nie doczeka się jednolitej odpowiedzi. Bardzo bym chciała, ale nie mam pewności, jak z tym będzie. Na razie, jestem dobrej myśli, a posty będą nieregularnie - o tym informuję z góry.

Przez przypadek zajrzałam na bloga Capricorn. Zobaczyłam, ile blogów przez ten czas padło. Jak, na przykład, Hurricane, jeden z moich ulubionych. Od tego się zaczęło. I mimowolnie zatęskniłam za modelami. Wyciągnęłam je z pudełek. Okazało się, że w ferworze przeprowadzek cztery gdzieś się zapodziały. Tak samo Martyna, Nicole i Julka. Znajdę je jeszcze, tylko potrzebuję czasu. Zrobiłam kantar i dwie derki, które wyglądają tak marnie, że nawet ich tu nie pokażę. I zrobiłam zdjęcia... W miarę ładne zdjęcia.

***

Wilk morski


To pan Florian, kapitan statku, stryj Cecylii. Przyjechał do nas, gdyż, jak stwierdził, lekarz zalecił mu odpoczynek od morza. Strasznie nudziło mu się na lądzie, a Cecylia i jej rodzice, u których pomieszkiwał, mieli już dość jego marudzenia.

- Dobry. Przyjechałem posurfować na koniu - oznajmił mi zaraz po wyjściu z samochodu.

Spojrzałam skonsternowana na Cecylię. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Jeszcze nigdy nie słyszałam o surfowaniu na koniu.

Dochodziła godzina 15. Powoli słońce kierowało się ku zachodowi. Nie mieliśmy dużo czasu, ale pan Florian uparł się, że chce się nauczyć oporządzać konia. Do zadań nietypowych, jak zwykle, wytypowałam Emilkę, naszą najspokojniejszą klacz.

- A to, to do czego? - spytał, wymachując kopystką niebezpiecznie blisko jej szyi, po czym zaczął swoją opowieść. - Mój majtek miał taki hak zamiast dłoni. Podobno odgrył mu ją rekin...

Dałyśmy mu więc bezpieczniejsze narzędzie - szczotkę do sierści. Niezmiernie ucieszony wziął ją do ręki i... Próbował umyć Emilce zęby, żeby nie dostała szkorbutu.

Biedna klacz znosiła to wszystko ze spokojem, choć co jakiś czas parskała zirytowana. Cecylia pokazała kapitanowi, jak prawidłowo czyścić konia.

Pan Florian z ulgą stwierdził, że to łatwiejsze niż łatanie tonącej łajby. Cóż... Dziwne porównanie.

Nasz nowy gość tak polubił Emilkę, że poprosił o zdjęcie pamiątkowe i odtąd każdego dnia ciężko było go wygonić ze stajni, nieraz zostawał nawet po jej zamknięciu.

I selfie :D

***

Szczerze mówiąc, nie wiem, co to za figurka. Chyba z jakiejś bajki. Na plecach ma ,,McDonalds 2011''. Ma ruchome ręce, nogi niestety nie. Ponadto, jego dłonie mają taki kształt, że może trzymać kopystkę lub szczotkę. Stoi samodzielnie. Skalowo pasuje idealnie do Schleich. To zawsze jeden ludzik więcej. Nicole przecież też nie jest Schleich'ówną, tylko Polly Pocket. Pamiętajcie: inny nie znaczy gorszy ;-)

Adios,
Riley :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz (nawet niezbyt pozytywny) zachęca mnie do dalszego pisania. Za każdy serdecznie dziękuję! :)