niedziela, 29 grudnia 2019

4. Budowa kompotem przepijana - czyli stajnia (1)

Cześć! Praktycznie od Świąt jestem przeziębiona, dlatego nie mogę wyjść z konikami na dwór. Za to rozpoczęłam, razem z moim kochanym Tatusiem, pracę nad budową stajni w skali LB (Schleich). Póki co, robimy ściany z kartonu, ale docelowo ma być pokryta zapałkami, oświetlona w środku i na zewnątrz oraz otwierane drzwiczki od boksów i drzwi wejściowe, a także zdejmowany dach. Na razie praca jest przerwana, bo potrzebujemy jakiś kątowników (coś takiego, żeby ściany stały pod dobrym kątem) i lakierobejcy (🤔), a Tata nie ma czasu jechać po to do miasta. Zrobiłam kilka zdjęć. I zamówiłam 38 tysięcy sztuk zapałek, czyli jakieś 10 tysięcy pudełek 😁
Na zdjęciach oczywiście ręce mojego Taty. 😊 Ja właściwie tylko mierzyłam i liczyłam, bo Tata chce, żeby było solidnie. A skoro ma być solidnie, to większość musi zrobić sam 😂 W sumie wypiliśmy przy tym prawie litr kompotu truskawkowego, stąd tytuł posta. 😁 Docelowo chciałabym, żeby w środku było 12 boksów z drzwiami i 2 bez (tzw
wnęki stajenne). Na ostatniej fotce wycinanie okien. Praca może zająć nam nawet kilka miesięcy, zważywszy na to, że to sporo roboty (kto robił domki z zapałek, ten wie), a ja jestem na stancji 200 km od domu... 🌍 Ale nie traćmy nadziei. W następnym poście zdradzę co dostałam od Mikołaja, chociaż w ogóle się tego nie spodziewałam. No bo w końcu te swoje 16 lat mam. 😄

Adios,
Riley

piątek, 20 grudnia 2019

3. Samanta i Jacek

Witajcie! Dzisiaj mam wyjątkowo dobry humor, ponieważ dołączyli do nas dwaj nowi jeźdźcy. Pierwszym z nich jest Samanta Rossi, ośmiolatka, która dopiero zaczyna swoją przygodę z jazdą konną. Pochodzi z bardzo bogatej (ale nie snobistycznej!) rodziny. Jej rodzice z chęcią oglądają jej jazdy i nie szczędzą pochwał i okrzyków zachwytu. Przenieśli córkę z konkurencyjnej stadniny, gdyż tamtejsza trenerka nie sprostała ich wymaganiom. Zresztą, nie dziwię się im. Znam ją osobiście i wiem, że prowadzi jazdy non stop SMS'ując.

Samanta dostała na jazdę Wanilkę, naszą upartą kucynkę szetlandzką.

Drugi jeździec, to pan Jacek Firelife, czterdziestotrzyletni kowboj, który po latach przerwy wraca do jazdy. Dawniej miał własne ranczo, odziedziczone po ojcu, który odziedziczył je po swoim ojcu, który miał je po swoim ojcu. To strasznie zawiła historia, ale słyszałam, że pan Jacek ma zamiar odkupić je spowrotem, bo sprzedał je, kiedy szesnaście lat temu wyprowadził się z żoną do miasta, ponieważ kobieta nie nadawała się do życia na wsi. No cóż, po rozwodzie zaczął odkładać pieniądze, by móc wrócić na ojczystą ziemię.

Jacek wybrał na jazdę Diora, naszego stajennego pięknisia, który nie lubi brudzić kopytek. Nie zdążyłam nawet pokazać mu reszty koni, bo gdy tylko go zobaczył, od razu powiedział: ,,Chcę tego''. W młodości miał własnego appaloosę, z którym spędził ponad dwadzieścia lat, dlatego jest niesamowicie związany z tą rasą. Pokazał mi nawet stare zdjęcie swojego Favita - wypisz, wymaluj nasz Dior!


Zrobiłam też kilka zdjęć Cecylii z Alą, udomowioną zebrą, i Dumką, drugą klaczą szetlandzką, kiedy wypuszczała je z wybiegu na pastwisko.

Jeśli nie napiszę nic do świąt, to już teraz życzę Wam wszystkiego najlepszego i spełnienia (nie tylko modelowych) marzeń 🙂
Adios!
Riley

czwartek, 12 grudnia 2019

2. Wycofana klacz fryzyjska Schleich (2005 r.)

Cześć. Dzisiejszy wpis będze typowo opisowy, a koń, którego dotyczy, to wycofana klacz fryzyjska Schleich z 2005 roku. U mnie nosi imię Finezja. Zdjęcia robione na kuchennym stole, z powodu brzydkiej pogody na dworze.

Klacz nie jest czarna, od tego może zacznijmy. Jej maść oceniłabym raczej na bardzo ciemną skarogniadą. Żadne zdjęcia niestety w pełni tego nie oddają. Jest pokazana w ładnej, dynamicznej pozie, a mianowicie w galopie. Jedno oko ma prawie zakryte grzywą (niestety nie jest pomalowane błyszczącą farbą jak drugie, dlatego prawie go nie widać).

Ma dokładnie wyrzeźbioną sierść oraz grzywę i ogon. Malowanie uważam za bardzo dobre, jak na Schleich. Klacz wydaje się być puszysta niczym kucyk w zimie, co tylko dodaje jej uroku.

Szczotki pęcinowe są całkiem niczego sobie. Bardzo pasują do bujnej grzywy i ogona. Są tak samo dobrze wyrzeźbione. Kopyta mają kolor matowej czerni.

Twórcy postarali się nawet o rzeźbione, błyszczące, srebrne podkowy. Koń nie posiada strzałek.

Zdjęcie z przodu ukazuje ładnie zrobione żyłki na pysku. Niestety, mój telefon robi odrobinę nieostre zdjęcia z bliska. Ten model, jak większość karusów, jest trudny do sfotografowania. Mimo wszystko, to jeden z moich ulubionych modeli i bardzo długo na nią polowałam.

***
Coś o Finezji:
To bardzo przyjacielska i żywiołowa klacz, matka Iskry. Niezbyt nadaje się do ujeżdżenia, z powodu częstych wybryków. Trochę potrafi skakać. Użytkowana głównie w rekreacji, chociaż jedna dziewczynka brała na niej udział w zawodach skokowych Clear Round*. Przeszkody mierzyły do 60 cm. Czasami od razu rusza galopem. Nieraz sadzi barany podczas jazdy, dlatego zwykla jeżdżą na niej doświadczeni jeźdźcy. Nie jest złośliwa, tylko wesoła. Nie polecam jej w teren, chyba, że lubisz leżeć w błocie. Mimo wszystko, ma grono swoich zwolenników, którzy uodpornili się na jej sztuczki.

***
*Clear Round - zawody skokowe skierowane głównie do młodszych jeźdźców, którzy sami wybierają wysokość przeszkód. Polegają na zrobieniu jednego czystego przejazdu, a każdy, komu się uda, dostanie nagrodę. Nie ma znaczenia czas; każdy, kto przejedzie czysto, jest zwycięzcą.

Jak Wam podoba się ten model? Co o nim sądzicie? Macie go w swoich kolekcjach, czy może zamierzacie kupić?

Adios,
Riley ;*

sobota, 7 grudnia 2019

1. Wilk morski

Cześć... Tu ja, Riley. Nie wiem, jak wyjaśnić Wam około trzyletnią nieobecność. Uprzedzając pytanie: nie, nie zrezygnowałam z modeli. Nie w sensie całkowitym. Może i nie wyjmowałam ich z pudełka przez ten cały czas, ale nigdy o nich nie zapomniałam. Bo nie zapomina się o pasji... Prawda? Na moje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że naprawdę sporo się u mnie przez ten czas działo. Czy wracam? To pytanie niestety nie doczeka się jednolitej odpowiedzi. Bardzo bym chciała, ale nie mam pewności, jak z tym będzie. Na razie, jestem dobrej myśli, a posty będą nieregularnie - o tym informuję z góry.

Przez przypadek zajrzałam na bloga Capricorn. Zobaczyłam, ile blogów przez ten czas padło. Jak, na przykład, Hurricane, jeden z moich ulubionych. Od tego się zaczęło. I mimowolnie zatęskniłam za modelami. Wyciągnęłam je z pudełek. Okazało się, że w ferworze przeprowadzek cztery gdzieś się zapodziały. Tak samo Martyna, Nicole i Julka. Znajdę je jeszcze, tylko potrzebuję czasu. Zrobiłam kantar i dwie derki, które wyglądają tak marnie, że nawet ich tu nie pokażę. I zrobiłam zdjęcia... W miarę ładne zdjęcia.

***

Wilk morski


To pan Florian, kapitan statku, stryj Cecylii. Przyjechał do nas, gdyż, jak stwierdził, lekarz zalecił mu odpoczynek od morza. Strasznie nudziło mu się na lądzie, a Cecylia i jej rodzice, u których pomieszkiwał, mieli już dość jego marudzenia.

- Dobry. Przyjechałem posurfować na koniu - oznajmił mi zaraz po wyjściu z samochodu.

Spojrzałam skonsternowana na Cecylię. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Jeszcze nigdy nie słyszałam o surfowaniu na koniu.

Dochodziła godzina 15. Powoli słońce kierowało się ku zachodowi. Nie mieliśmy dużo czasu, ale pan Florian uparł się, że chce się nauczyć oporządzać konia. Do zadań nietypowych, jak zwykle, wytypowałam Emilkę, naszą najspokojniejszą klacz.

- A to, to do czego? - spytał, wymachując kopystką niebezpiecznie blisko jej szyi, po czym zaczął swoją opowieść. - Mój majtek miał taki hak zamiast dłoni. Podobno odgrył mu ją rekin...

Dałyśmy mu więc bezpieczniejsze narzędzie - szczotkę do sierści. Niezmiernie ucieszony wziął ją do ręki i... Próbował umyć Emilce zęby, żeby nie dostała szkorbutu.

Biedna klacz znosiła to wszystko ze spokojem, choć co jakiś czas parskała zirytowana. Cecylia pokazała kapitanowi, jak prawidłowo czyścić konia.

Pan Florian z ulgą stwierdził, że to łatwiejsze niż łatanie tonącej łajby. Cóż... Dziwne porównanie.

Nasz nowy gość tak polubił Emilkę, że poprosił o zdjęcie pamiątkowe i odtąd każdego dnia ciężko było go wygonić ze stajni, nieraz zostawał nawet po jej zamknięciu.

I selfie :D

***

Szczerze mówiąc, nie wiem, co to za figurka. Chyba z jakiejś bajki. Na plecach ma ,,McDonalds 2011''. Ma ruchome ręce, nogi niestety nie. Ponadto, jego dłonie mają taki kształt, że może trzymać kopystkę lub szczotkę. Stoi samodzielnie. Skalowo pasuje idealnie do Schleich. To zawsze jeden ludzik więcej. Nicole przecież też nie jest Schleich'ówną, tylko Polly Pocket. Pamiętajcie: inny nie znaczy gorszy ;-)

Adios,
Riley :*