Pierwszego kwietnia spadł śnieg, a jeszcze poprzedniego dnia było piętnaście stopni na plusie! Przez następne dni spadło tyle białego puchu, że mieliśmy go po kolana. Akurat miałam chwilę czasu, to pstryknęłam kilka zdjęć modelom, które na chybił trafił wybrała z półki moja mama.
W bonusie dostajecie powyższą gęś, Majkę. Zdjęcie zrobione po pierwszej godzinie opadów. Sami przyznajcie, krajobraz bardziej bożonarodzeniowy, niż przedwielkanocny. Zwierzaki były zdziwione, jak nie wiem. Dzień później, nasza pekinka, Tosia, już na progu wpadła w zaspę trzy razy większą od siebie.
Moje ulubione zdjęcie - Bailey na słupku ogrodzeniowym. Wybaczcie rozmazany pysio i ogon, akurat noga ześlizgnęła mi się ze skarpy w momencie cykania. Bardzo lubię ten model. To golden retriever z 2003 roku. Ma naprawdę ładną rzeźbę. Skusiłam się na niego, mimo, że nie zbieram psów, a i wielką fanką goldenów też nie jestem 😅
Bailey i Apacz to dobrzy kumple. Przynajmniej ten pierwszy tak sądzi, bo kucykowi zdarza się postraszyć go kopytkami czy zębami. Payat był zachwycony śniegiem. Często umykał mi spod obiektywu. Padok zasypało, nie było mowy o lekcji jazdy, dlatego chłopiec jeździł luźno po terenie stadniny.
Delgado - ciąg dalszy. Kochany z niego dzikus. Zupełnie nie przypomina spokojnego, dumnego Mefista, który dał sobie nawet zrobić portrecik. Oj, mam już specjalistę dla pinciaka (*zacieram ręce z przebiegłym uśmiechem*).
Nadal uwielbiam baśniowy styl, chociaż coraz bardziej unikam go jak ognia. Za dzieciaka myślałam, że idealne zdjęcie wygląda tak, jak powyższe. I poniższe. No cóż...
W bonusie dostajecie powyższą gęś, Majkę. Zdjęcie zrobione po pierwszej godzinie opadów. Sami przyznajcie, krajobraz bardziej bożonarodzeniowy, niż przedwielkanocny. Zwierzaki były zdziwione, jak nie wiem. Dzień później, nasza pekinka, Tosia, już na progu wpadła w zaspę trzy razy większą od siebie.
Moje ulubione zdjęcie - Bailey na słupku ogrodzeniowym. Wybaczcie rozmazany pysio i ogon, akurat noga ześlizgnęła mi się ze skarpy w momencie cykania. Bardzo lubię ten model. To golden retriever z 2003 roku. Ma naprawdę ładną rzeźbę. Skusiłam się na niego, mimo, że nie zbieram psów, a i wielką fanką goldenów też nie jestem 😅
Bailey i Apacz to dobrzy kumple. Przynajmniej ten pierwszy tak sądzi, bo kucykowi zdarza się postraszyć go kopytkami czy zębami. Payat był zachwycony śniegiem. Często umykał mi spod obiektywu. Padok zasypało, nie było mowy o lekcji jazdy, dlatego chłopiec jeździł luźno po terenie stadniny.
Delgado - ciąg dalszy. Kochany z niego dzikus. Zupełnie nie przypomina spokojnego, dumnego Mefista, który dał sobie nawet zrobić portrecik. Oj, mam już specjalistę dla pinciaka (*zacieram ręce z przebiegłym uśmiechem*).
Uwaga: teraz czas na "zdjęcia artystyczne" od których rozbolą Was oczy.
Nadal uwielbiam baśniowy styl, chociaż coraz bardziej unikam go jak ognia. Za dzieciaka myślałam, że idealne zdjęcie wygląda tak, jak powyższe. I poniższe. No cóż...
Następny post powinien pojawić się za kilka dni. Może w końcu uda mi się pokazać (stare już) nowości.
Do następnego,
Riley :*
Ojeej jak miło, że się odezwałaś! Wow, prawdziwe konie to nie byle jaka inwestycja. Życzę powodzenia w tym wszystkim, wytrwałości no i zdrowia dla przyszłych kopytnych, żeby sprawiały, jak najmniej problemów. :D
OdpowiedzUsuńZ chęcią poczytam o starych nowościach, także naskrob coś, jak tylko znajdziesz czas!
Pozdrawiam
Dziękuję. Kilka nowości już opisałam w dzisiejszym poście ;)
UsuńMiło Cię tutaj widzieć! Trzymam kciuki za powiększenie zwierzęcej rodzinki <3
OdpowiedzUsuńDzięki ;*
Usuń